Czy kiedykolwiek pomyśleliście o młodych bocianach w ten sposób? Kiedy pisklę znajduje się jeszcze wewnątrz skorupy jaja, jest ciepło i przyjemnie, choć pod koniec już może trochę ciasno. O stałą temperaturę jaj dbają rodzice. Po około miesiącu od zniesienia, pisklęta opuszczają to bezpieczne miejsce. Odbywa się to zwykle w pierwszych dniach czerwca.
Rozpoczyna się lato. Lato to dla dzikich zwierząt to pora obfitości. To w tym czasie dostępność pokarmu jest największa. Największa jest więc szansa na wykarmienie potomstwa. Ewolucyjna strategia kazała bocianom sytuować swoje gniazda wysoko, na eksponowanych, ale trudno dostępnych miejscach. Stąd ich wybór padł na słupy energetyczne, dachy budynków, czy – coraz rzadsze już – wierzchołki wierzb. Tak jest bezpiecznie. Ale, jak uczy życie, nic nie jest zero-jedynkowe.
Większe bezpieczeństwo względem drapieżników, powoduje ekspozycję na warunki atmosferyczne. Konieczność znoszenia ponad trzydziestostopniowych upałów bez centymetra cienia, burz, wiatru, długotrwałych opadów. Często w palącym słońcu odrobiną ochłody jest kilka kropel wody przyniesionych przez rodziców. Fizjologicznie ukształtowane tak, że nie mogą się nawet spocić. Jedyną drogą regulacji temperatury ciała jest wentylacja przez drogi oddechowe. Innym razem, gdy nadejdzie chłód, zbijają się ciasno i trwają przytulone do siebie, aby ograniczyć utratę ciepła. Kiedy z chmur leje deszcz, pozostaje im tylko cierpliwie czekać, pozwalając tysiącom kropli spływać po puchu i piórach. Czasem muszą się jeszcze mocno trzymać gniazda, by nie zostać porwanymi przez podmuchy, przed którymi również nie mają się gdzie ukryć. Większość z nich dzielnie przechodzi tą wczesną szkołę życia. Myślę sobie, że możemy jako ludzie wiele zaczerpnąć z postawy tych małych twardzieli. Kiedy próbujemy sobie ponarzekać, że pogoda nie taka, że daleko do ciepłego domu, że za ciepło, że zbyt deszczowo. Myślę, że zamiast tego warto spróbować być jak młody bocian – przyjąć to, co jest i wytrwać. On wie, że tędy wiedzie droga do dnia, kiedy ujarzmi ten wiatr, złapie go w skrzydła i pofrunie.
Myślę, że to nie koniec bocianich opowieści. Są bocianie plany na kolejną wiosnę, więc mam nadzieję, że będzie jeszcze możliwość pokazać Wam więcej scen z ich bardzo ciekawego życia.
rw